Category Archives: Sport
Elbrus narciarstwo w CCCP… Wspomnień czar…
Prohibicja. Иностранцы. Zasmakowałem tego…3
Hotel Czeget tu będziemy mieszkać. Góra Czeget 3460 m n.p.m. Tu i na Elbrusie mamy jeździć. Hotel, budynek chyba cztero czy pięciopiętrowy nie bardzo pasował do otoczenia. Standard poprawny jak na tamte czasy i w tamtym terenie. Czyli pokoje z balkonem miały toalety, natrysk, a może wannę. Na każdym piętrze był дежурных этажей czuli Pani, która miała nad nami pieczę. Jak chcieliśmy чай to zamawialiśmy u Niej. To oficjalne stanowisko, bo poza tymi zajęciami to „etażowa” była koordynatorem tej „placówki handlu zagranicznego”
Sprzedający wykładali swoje przeszmuglowane towary w pokojach a Ona po obejrzeniu asortymentu kierowała tam miejscowych nabywców. Były to kosmetyki, okulary słoneczne i wszystko inne co zawierało choćby namiastkę tego lepszego świata z którego przybyli Иностранцы. A cuda to nie były bo w 1984 czy 85 roku też tego u Nas brakowało. Tak ,że handel kwitł. I Ci co handlowali mieli pewno wycieczkę za darmo , a może nawet na niej zarobili. A wyjazd nie był tani. Kosztował 30 USD w przeliczeniu to były 3 / słownie trzy / ówczesne pensje w PLU-u. Dziś to ok. 4500-5000 PLN.
Z całej grupy handlowo wyłamały się tylko pięć osób tzn. Ja, mój przyjaciel Ryszard, jeden kolega mecenas i dwóch lekarzy. My z Ryszardem bo dostaliśmy informację od organizatora, że nie bierzemy nic na handel / głupki / A trzech pozostałych nie robiło tego bo nie chciało. Reszta handlowała na całego. I jak już pisałem granica była „ załatwiona” to i towaru mieli sporo, ale spokoju po nartach mało. My pięciu przynajmniej nie mieliśmy w pokojach „wędrówki ludów”.
Jedzenie: na początku było ciężko, ale do wszystkiego się można przyzwyczaić. Wedla mojej pamięci do wszystkiego była śmietana. No ale nie przyjechaliśmy to na ***** wypoczynek i menu hotelu. Hotel miał jednak jeden duży mankament, który nam po nartach nie pozwalał dopełnić naszych rozkosz. O % napojów alkoholowych. Wyobraźcie sobie w hotelu dla obcokrajowców, w ZSRR światowym przodowniku w spożyciu procentów, nie było grama alkoholu. Pełna prohibicja.
Narciarstwo Czeget: z hotelu do wyciągu krzesełkowego było blisko, tak więc ubieraliśmy buty narciarskie w budynku, brali narty i na krzesła. One z dołu wywoziły Nas do najwyższej stacji. Już podczas pierwszego wyjazdu widać było, że będzie gdzie pojeździć. Chociaż na samym dole brakowało trochę śniegu /wczesna wiosna /. Nachylenie w skali kolorów trasy czarne, skala przygotowanie trasy kolor mocno czarny. A jaśniej, Ci co jeżdżą na nartach dłużej znają te dwa określenia , a Ci młodsi na pewno to pierwsze. Do takich warunków byliśmy zresztą przyzwyczajeni. Na naszym Kasprowym w tamtym czasie trasy nie były przygotowywane przez ratraki tylko przez jeżdżących narciarzy, czyli zawsze były muldy. Tak było i tam tylko, że były trochę większe.
To nie Elbrus… Ale da się pojeździć przed obiadem…To Alpy Strzyżowskie…
Jesteśmy na górze znowu widoki, krótko niepowtarzalne. Tam był pośredni wyciąg. W większości jeździliśmy na nim bo, tam warunki śniegowe i trasowe były lepsze. Jazda na górze była przednia, stoki szerokie, śniegu dużo można było dobrze pośmigać. Ale małe „ale” kolejki jak wtedy u Nas. Niestety Иностранцы też musieli w nich stać. Zjazd na dół to było wyzwanie muldy po półtora metra i momentami pion. Śnieg po południu roztopiony przez słońce. Breja, mokry, ciężki. Można było nogi zagotować. Ale przecież po to tam pojechaliśmy – głownie. CDN
Zbigniew Nora Piasecki
Elbrus narciarstwo w CCCP… Wspomnień czar…
Brakowało nam tylko automatów Kałasznikowa…Zasmakowałem tego…2
Takich narciarek tam nie było…
No to jedziemy… Był to chyba kwiecień. Autokar – jeżeli można nazwać tak ten środek lokomocji. Nie wiem za bardzo jak go przedstawić. Faceci z dojrzalszego pokolenia zapewne pamiętają wysłużone autobusy PKS z tamtego stulecia. Były Jelcze, Sany i czeskie Karosy. Te wymienione to były luksusy w porównaniu z tym do czego Nas zapakowano. Tamten to była kupa żelastwa, która miała silnik i siedzenia. Ale jechało.
Nasza gehenna zaczęła się kiedy skończyły się drogi asfaltowe, jakiej by one nie były jakości. Mianowicie duża część trasy to były drogi ubite pokryte suchą ziemią, z dziurami, które zawieszenie wytrzymywały chyba te autokary.
Po pewnym czasie w „autokarze” pojawił się kurz. Był tak uciążliwy, że nie pozwalał normalnie oddychać. Cały autobus tzn. my „Innostrańcy” zakładali na usta chustki, szaliki, czapki i inne szmatki, które służyły jako „kurz maski”.
Dzisiaj wzięli by nas za oddział terrorystów. Brakowało nam tylko automatów Kałasznikowa. Nie było czym oddychać, a i widać w środku mało. No tak to się jechało.
To nie Elbrus, ale też pięknie…
A teraz rekompensata. To co można było zobaczyć przez szyby zrekompensowało mi całe opisane powyżej niedogodności. Widoki krajobrazu, zamazane już trochę moją pamięcią były urzekające. Surowość, otoczenia sprawiała wrażenie innego świata. Świata tajemniczości, niepokoju, a zarazem piękna. Skały, olbrzymie, wiszące nad drogą /część z nich już na drodze/, dodawały temu wszystkiemu adrenaliny. Ludzie, których widzieliśmy po drodze, ich rysy twarzy, regionalne ubrania uzupełniały całość tej niesamowitej autokarowej podróży. Byliśmy w innym świecie. Po około czterech godzinach dojechaliśmy do celu. Hotel Czeget tu będziemy mieszkać. Góra Czeget 3460 m n.p.m. Tu i na Elbrusie mamy jeździć. To była jazda w półtora metrowych muldach…CDN
Zbigniew Nora Piasecki
Elbrus narciarstwo w CCCP… Wspomnień czar…
Zasmakowałem tego…1
Elbrus najwyższy szczyt Kaukazu. Położony w zachodniej części głównego łańcucha Kaukazu, na terenie Kabardo-Bałkarii w Rosji niedaleko granicy z Gruzją. W roku bodajże 1983 czy 1984 byłem na wyjeździe narciarskim na tej górze Kaukazu.
Teraz trochę wspomnień z historii wyjazdu na Elbrus, na ile pozwoli moja pamięć. Organizacja i wyjazd był z Rzeszowa. Autokar do Lwowa /wtedy ZSRR/. Samolot do Mineralnych Wód, no i potem do celu ok. 180 km czymś, co oni nazywali autobusem. Czegiet to nasz cel i hotel w którym zamieszkiwali wtedy Innostrańcy, czyli obcokrajowcy oraz oficjele Radzieccy.
Granica, no i się zaczęło, najpierw kontrola WOP–istów, czyli sprawdzanie ówczesnych paszportów, czyli wkładek paszportowych. Groźne spojrzenia raz w paszport, raz na delikwenta i tak kilka razy. Buch upragniony stempel. Ale to tylko preludium. Teraz Ci, od których zależało to, czy wyjazd będzie udany, czyli celnicy. Gdzie oni nie wkładali w autokar tych sowich drutów. Oczywiście staliśmy na kanale.
Potem wszyscy zabrali bagaże i udali się na kontrolę do hali odpraw. Sprzęt został w autokarze. Przeszukań, które oni robili mogliby się od nich uczyć obecni antyterroryści. Głównie szukali dolarów, kosmetyków i innych pierdów. Gdzieś w połowie przeszukiwania grupy kazano nam wracać do autobusu. Okazało się, że jechał z nami ktoś „ważny” i zaniechano dalszej kontroli.
Lwów samolot do Mineralnych Wód. Pasażerowie: ludzie, ptaki, kury i inne zwierzęta w klatkach i luzem. Tego się nie da opisać, to trzeba było widzieć. Samolot był traktowany jak autobus czy pociąg. A tak jak były taktowany, to taki był jego stan wizualny i techniczny, jak w/w środków lokomocji w tamtych czasach i systemie politycznym. Stewardessy, nie pamiętam czy były, ale jeśli nawet to albo brzydkie, albo się nie pojawiały. No skoro piszę ten tekst to tyle było udanych lądowań, co startów. W obie strony oczywiste. No myślałem, że najgorsze za nami, ale się grubo myliłem… Autokar „klimatyzowany”, z filtrami na powietrze w postaci naszych chusteczek, czapek i innych szmatek na ustach, a przed nami prawie 200 km jazdy. To była jazda… CDN
Zbigniew Nora Piasecki…
Tenis… Zmieniam zdanie..
2016-10-08
Brawo Gratuluję zwycięstwa w półfinale w Pekinie… I z radością przepraszam Agnieszkę Radwańską, że tak Ją oceniłem ponad rok temu / wpis z 8 lipca 2015 poniżej/. Ale czuję się usprawiedliwiony, bo swoim ówczesnym stylem gry dawała mi powody do takiej w tamtym czasie subiektywnej oceny.Agnieszka oczywiście nie wygrała od tamtej pory żadnego z turniejów Wielkiego Szlema co by mnie skłoniło do oczywistego zmiany zdania i nie to jest powodem moich wypocin.
Agnieszka po prostu zmieniła swój styl gry. Zaczęła od kilku miesięcy grać aby wygrać, co wyjaśniam w poniższym wpisie. A widać to w mocniejszym i skuteczniejszym serwisie, a przede wszystkim w agresywniejszej atakującej wymianie z głębi kortu tak z forhendu jak i z bekhendu czego efektem są tzw. winnery, silne uderzenie umieszczone w polu gry rywala, do którego on sam nie zdołał dobiec i skutkujące zdobyciem punktu.
Dodając do tego powyższego to w czym Agnieszka zawsze była świetna, czyli gra kombinacyjna i co dla mnie bardzo ważne skończenie z nadąsanymi minami. Na dodatek używanie głośniejszych oddechów pozwalających na większy luz w grze daje mi powody sądzić i założyć się z podobnymi mi jak ja wcześniej sceptykami…
O to, że Agnieszka Radwańska w przyszłym roku wygra co najmniej jeden z turniejów wielkiego szlema. Na marginesie widzę tu małą analogię do Stanislawa Wawrinki.
Czy jest Ktoś kto podniesie tę rękawicę – A nie to z Krzyżaków, Tamtemu Zbyszko odrąbał całe ramie. Kto się zatem założy… No może nie na topory ale o znajomość tematu… Zakłady przyjmuję na facetnormalny@onet.eu
Pozdrawiam Zbigniew Nora Piasecki…Tenisista Amator…
PS. Co Magdy Linette to jeszcze poczekam i mam nadzieję, że nie będę musiał zmieniać zdania…
Media rozpływają się na Agnieszką Radwańską wpis z 8 lipca 2015
http://www.facetnormalny.pl/media-rozplywaja-sie-nad-agnieszka-radwanska-2/#more-121
Po triumfie w ćwierćfinale Wimbledonu, tenisowy kunszt i cwaniactwo zapewniły Radwańskiej triumf nad Keys.
Brytyjskie media zareagowały najszybciej na to, co wydarzyło się we wtorek na kortach Wimbledonu. Agnieszka Radwańska pokonała reprezentantkę USA Madison Keys 7:6 (3), 3:6, 6:3. Polka pokonała „przyszłość amerykańskiego tenisa” przede wszystkim dzięki „umiejętności czytania gry i doświadczeniu” oraz „cwaniactwu”. Czytamy również, że po słabym początku roku Radwańska „ustabilizowała formę”.
To tytuł i fragment wpisu na jednym z portali .
A to moje subiektywne zdanie na temat gry Agnieszki Radwańskiej przy okazji dobrych wyników w tegorocznym Wimbledonie.
W tenisie są dwie zasady wygrywanie, grać aby wygrać, i grać aby nie przegrać. Według mojej oceny gra Agnieszki jest przykładem tej drugiej metody.
Uważam, że taki jest Jej styl i już nic tego nie zmieni. A jakiekolwiek próby ingerencji w ten sposób gry przyniosą tylko negatywne rezultaty. Agnieszka osiągnęła swój poziom i tego się trzymajmy.
Będzie przegrywać, wygrywać z tenisistkami od średniaków po zajmujące czołowe lokaty na liście ATP. Ale aby wygrywać musi po pierwsze sama sobie pomóc grając na swoim dobrym poziomie, po drugie musi jej pomóc przeciwniczka popełniając sporo mniej lub bardziej niewymuszonych błędów.
No takie są wedle mojej oceny fakty. Agnieszka Radwańska to bez wątpienia najlepsza Polska tenisistka ostatnich lat. I tego faktu ja nie neguję. I jestem jako Polak z tego faktu dumny.
Jednak podczas tych pojedynków, mam radość jedynie z ewentualnego zwycięstwa, ale brak mi radości z oglądania Jej tenisa. Uważam tak jak już napisałem powyżej, Agnieszka Radwańska nie jest w stanie wygrać żadnego z turniejów Wielkiego Szlema, jeżeli nie pomogą jej w tym tenisistki z pierwszej dziesiątki, kiedy są jej przeciwniczkami na korcie. Przy dobrej formie Agnieszki i równocześnie dobrej dyspozycji jej przeciwniczki szanse na wygranie są „francuskie”, czyli marne.
A jest tak dlatego, że reprezentuje styl „grać aby nie przegrać”, brak w Jej grze agresji. Ponadto gra bez pokazywania emocji, czyli radości i złości. Jej miny świadczą o ciągłych pretensjach , tylko nie wiadomo do kogo. No ale taki ma charakter na korcie, mam nadzieję , że tylko na korcie.
I tak na koniec dla przeciw wagi, styl „grać aby wygrać”. Agresywna atakująca gra, emocje na korcie, no i na dodatek posiada wedle mojej męskiej oceny duży seksapil. Zagrała świetny mecz z Japonką w tegorocznym Wimbledonie /przegrała po kreczu z powodu kontuzji/. To Magda Linette. Ta dziewczyna ma przyszłość i posiada w sobie wszystkie cechy, które lubię na korcie. Mam nadzieję , że moją opinie potwierdzi wkrótce wynikami.
I jeszcze mała informacja , oczywiście trzymam kciuki za Agnieszkę w półfinale.
2015-07-08
Ogłoszenie…
Ogłoszenie… Hel – Windsurfing – Morze…Może…
W okresie 10-17 lipca mam jedno-dwa miejsca w dużym w pokoju balkonem z widokiem na zatokę w pensjonacie Orchidea na Helu.
/Chałupy ul Sztormowa 1- na zdjęciu: http://www.eholiday.pl/noclegi-or3518-galeria.html#gal_tab_photo
Poszukuje luźnej osoby lubiącej sport lub morze. Istnieje możliwość nauki windsurfingu lub kitesurfingu. Cena za nocleg – siedem dni /1-osoba 490 zł, 2-osoby 770 zł/
Dojazd ze mną /Rzeszów / lub samodzielnie – do ustalenia.
Inne informacje indywidualnie. Kontakt: facetnormalny@onet.eu
zbigniew nora piasecki